Filmy z wakacji

piątek, 2 listopada 2012

Rantau Kurra - Brunei - Kota Kinabalu

Rano o 5tej obudziły nas koguty i niespotykany w Polsce odgłos żab. Po prysznicu i śniadaniu Rungurr zabrał nas samochodem na granicę z Brunei. Na granicy czekała nas oczywiście odprawa. Niestety urzędniczka nie wiedziała czy istnieje Polska?!?!. System komputerowy informował: "nationality is missing". Jednak po obejrzeniu paszportu ze wszystkich stron w końcu wstawiła pieczątki i pobiegliśmy szybko na autobus, którego kierowca łaskawie na nas czekał na przystanku. Autobusem dojechaliśmy do stolicy Brunei i prosto z autobusu poszliśmy do pobliskiego hostelu KH SOON RESTROOM, gdzie udało się nam zostawić bagaże i zorganizować sobie dzień. Kobieta z recepcji zadzwoniła do swojego znajomego i umówiła nas na przejażdżkę po water village i lesie namorzynowym. W planie mieliśmy upolować aparatem jakieś zwierzęta. Do czasu rejsu wybraliśmy się na spacer po Brunei, daleko jednak nie zaszliśmy z uwagi na palące słońce, dużą wilgotność i temeraturę 31 stopni. Zobaczyliśmy jedynie przepiękny Złoty Meczet i skierowaliśmy się do centrum do kawiarni, w której wypiliśmy mrożone koktajle mleczno-owocowe. Po ochłodzeniu się poszliśmy zjeść co nieco w obleganej przez miejscowych "restauracji" hinduskiej. Jedzonko było bardzo smaczne, ale ostre. Wypiliśmy cały dzbanek wody:) Po obiedzie przeszliśmy się na rynek, gdzie kupiliśmy miejscowy przysmak ranbutany. Smakuje jak lichi, tylko jest około 3 razy większe. O 15tej nadszedł czas rejsu. Wskoczyliśmy do łodzi i popłynęliśmy poznawać prawdziwe życie miejscowej ludności. Okazało się, że od kolejnego dnia w każdy piątek między 12 a 14tą każdy obywatel Brunei ma wolne. Nie ważne czy pracuje na pogotowiu, w szkole, banku, czy w transporcie. Taki gest sułtana. Jednak, ten kto nie będzie przestrzegał tego prawa, szybko straci głowę. Rejs okazał się bardzo udany, zobaczyliśmy sporo małp proboscis i przeszliśmy się po wiosce wodnej. Po 2h wróciliśmy do hostelu, zabraliśmy bagaże i ruszyliśmy na autobus, który zabrał nas na lotnisko. Skąd po 21szej wylecieliśmy do Kota Kinabalu. Na miejscu byliśmy o 22iej. Złapaliśmy taksówkę i pojechaliśmy do hotelu. Tam zmęczeni całodziennymi atrakcjami szybko poszliśmy spać, aby zregenerować siły przed kolejnym dniem. A następnego dnia mamy w planie rafting i wycieczkę po wioskach i bezdrożach na rowerach górskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz